W Bukowinie Tatrzańskiej da się naprawdę wycisnąć z weekendu maksimum atrakcji przy minimalnych wydatkach, tylko trzeba wiedzieć, jak rozegrać to strategicznie. Rano mróz a potem słońce? Idealnie: to moment, kiedy warto odpalić plan dnia z wyprzedzeniem. Jeśli jesteś osobą, która kalkuluje frajdę względem kosztów, to spokojnie: termy, kuligi, pakiety spa i budżetowe noclegi są do ogarnięcia bez wydawania fortuny.
Nie trzeba mieć desek na nogach, by dobrze wykorzystać ferie w górach. Kuligi z pochodniami (od 40 zł) robią klimat, zwłaszcza wieczorem, gdy śnieg skrzypi pod saniami, a po powrocie czeka gorąca czekolada z widokiem. Lokalne grupy robią też spacery z rakietami śnieżnymi, warto przejrzeć oferty rozrywki i czasu wolnego, bo często wpadają zniżki pakietowe.
Sanki przy szkole w ferie? Tak, i to serio relaksujące. Można ogarnąć nawet dla większej grupy, szczególnie jak się zgra kilka ekip. Kulig + ognisko + zjazd z górki za stacją = wieczór zamknięty w budżecie i z uśmiechem.
Ciepłe termy w mroźny wieczór to klasyk. W dni robocze wejścia startują od 55 zł, a jeśli dobrze poszukać, są pakiety ze zniżką na masaże lub dostęp do strefy saun. Najlepiej wcześnie rano lub ok. 18:00, mniej ludzi i więcej czasu na chillu. Warto też pytać lokalnie, U Gaździny zawsze coś swojskiego się trafi, nawet info o darmowym busie.
Agroturystyka z wyżywieniem po 170 zł za dobę może wydawać się średnio budżetowa, ale jeśli doliczysz śniadania, klimatyczne wnętrza i wspólną kuchnię, to się nagle okazuje, że Grill na balkonie z sąsiadami wychodzi lepiej niż remiksy kebaba w mieście. Glamping? Też wchodzi w grę, jeśli planujesz z wyprzedzeniem albo złapiesz last minute w lutym.
Szczególnie polecane są miejsca zgłoszone do Slowhop lub oferujące darmowe warsztaty: wtedy za jedną noc dostajesz dwie aktywności w gratisie i to już się spina.
Cisza po 20 jak ręką odjął, sauna z widokiem na Tatry i lokalne sery w koszyku: opcja bardzo w stylu "maks za minimal", jeśli umiesz dobrze poszukać.
Nie trzeba mieć farta, wystarczy wiedzieć, gdzie kliknąć. Lokalne domy kultury i urzędy wrzucają info o bezpłatnych warsztatach, od wieczornych potańcówek po wspólne pieczenie podpłomyków. Żeby nie przegapić, ustaw alerty w aplikacjach lub sprawdzaj co środę rano. Najlepsze wydarzenia znikają pierwsze.
W Bukowinie lokalne knajpy tylko gotówką, to warto zapamiętać. Ale jak już usiądziesz z kwaśnicą po długim spacerze, wzmocnioną góralskim piwem, to ta prostota smakuje lepiej niż niejedna kolacja w dużym mieście. I tak, restauracje też są w pakietach, więc warto obczaić wcześniej, co można ogarnąć z rabatem.
Spacerek na Wierch Rusiński rano albo posiady przy kominku do nocy, jedno i drugie da się zmieścić w ramówce, jeśli nie planujesz na styk. Po prostu zostaw jeden slot wolny na to, co się nagle trafi od sąsiada albo w sklepie ze skórzanymi kierpcami. I pamiętaj, śnieg po kolana, ale cieplej niż myślisz.
Termy Bukovina to absolutna klasyka, szczególnie wieczorem, gdy z pary unosi się widok na Tatry. Kto nie przepada za pluskaniem, niech sprawdzi karczmy z muzyką na żywo albo zarezerwuje góralski masaż w drewnianej chacie. Zimą warto skusić się na kulig z pochodniami, latem na spokojny spacer grzbietem Gliczarowa.