Najpierw rozmowa, potem mycie, cięcie, czasem kawa z mlekiem i trochę żartów. W salonie koło rynku podobno fryzjerka zawsze pyta, co słychać w sanatorium. Zdarza się, że ktoś wyjdzie tylko po końcówki, a zostaje na metamorfozę. Czy stresująco? Może trochę, ale potem już tylko wow albo 'dlaczego wcześniej nie przyszłam?'. No i cicho tam, co jest przyjemne – słychać ptaki za oknem.