Najpierw chwila rozmowy, potem mycie i dopiero nożyczki. W dzielnicy Tysiąclecie jedna fryzjerka wita klientów pytaniem o to, czy ktoś przyszedł dla siebie czy z potrzeby. Ktoś z Rakowa wspominał, że po pierwszym cięciu dostał landrynkę i uśmiech od ucha do ucha.