Zwykle zaczyna się od rozmowy i pytania o oczekiwania. Potem mycie (czasem z masażem), konsultacja z lusterkiem i cięcie. W salonach przy ul. Dąbrowskiego czy w Jeżycach czasem dają herbatę z imbirem, jakbyś był u cioci. Niektóre miejsca pytają nawet o ulubioną playlistę, serio. Początki bywają stresujące, ale dobrze trafiony fryzjer działa jak terapeuta. Gada, słucha. A na koniec człowiek patrzy w lustro i myśli: o, tak miało być.