Nie chodzi tylko o to, żeby dobrze się bawić. Chodzi o to, żeby każda złotówka naprawdę pracowała nad integracją ekipy i wspólnym resetem. Kujawsko-pomorskie daje dużo okazji, tylko trzeba mieć filtr wartości w oku i wiedzieć, gdzie są pułapki (czyli np. parking ekstra albo bilet ukryty pod biletem). Planowanie to dla niektórych obowiązek, dla mnie to dyscyplina. Zwłaszcza kiedy chcę, żeby lodziarnia co lato wygrywa pasowała do escape roomu i do festiwalu w cenie jednego obiadu na mieście.
W Kujawsko-pomorskim sposobów na wydarzenia w weekend w moim mieście jest sporo, ale trzeba je filtrować przez: rodzaj grupy, lokalizację i bonusy. Najwięcej sensu dają profile domów kultury oraz miejskie wydarzeniówki często mają darmowe pokazy, degustacje albo tanie wejścia do retro kin przy okazji festynów. Do tego newsletter raz w tygodniu i hasztagi jak #weekendWToruniu. Kilka razy trafiła się poranna joga nad rzeką z grzańcem pod parasolem w grudniu na finał (tak, serio za free).
A jak wiadomo, wszystko lepiej działa z opiniami. Grupa ma zasadę: minimum 50 recenzji przy minimum 4.3 gwiazdkach. Dopiero wtedy opcja wchodzi na shortlistę. Nawet pakiety rozrywki i czasu wolnego z Grouponu muszą przejść nasze testy ale często wypadają śmiesznie dobrze, zwłaszcza jak są opcje grupowe.
Plan ekonomiczny numer dwa to długie spacery po miejscach, które robią klimat same z siebie. Starówki w Toruniu czy Bydgoszczy to klasyki: wystarczy trasa 3–4 km i masz pierogi z rynkowej budki, czekanie na tramwaj w Toruniu i zdjęcie przy fontannie (czyli opcjonalne gofry przy fontannie w Grudziądzu). Na plus: lokalna mapa z kodem QR, który prowadzi po ukrytych muralach albo historycznych punktach zero kosztów, a zabawa jak w miejskim questcie.
Nie zawsze chodzi o adrenalinę. Czasem działa mix: rano tanie spa z voucherem sport i rekreacja, potem rowerem wokół Myślęcinka, a wieczorem planszówki na leżakach podczas kina plenerowego na Jordankach. Wszystko bez luksusów, za to z maksimum frajdy za minimum wydatku. Dobrze szukać takich miksów z pakietowaniem wtedy wiadomo, że płaci się raz, a nie trzy razy po trochu niby za różne rzeczy.
I tylko wtedy, kiedy wszystkie opcje są przed zakupem jasno podane (np. czy ręcznik płatny, czy szafka na kłódkę), można brać. Zero niespodzianek, wszystko pod kontrolą. No i wiadomo, że kolejny miesiąc planów nie idzie z dymem po jednym „tanio-wyszło-drogo".
Jak plan pada, zostaje oldschool: leniwe niedziele w Ostromecku albo poranny spacer po bulwarach. Szczególnie, gdy słońce jeszcze nisko i nie trzeba się przeciskać między grupami. Wystarczy termos z kawą i mapka z folderu. Czasem pod wiatą ktoś gra w boule pod Operą, czasem tylko drzemka pod wierzbą w parku Ludowym. I to też ma swoją wartość jak coś wyjdzie nieprzewidzianego, ale w budżecie.
Toruńska starówka to oczywisty wybór, ale najlepiej wejść w boczne uliczki, gdzie czas jakby się zatrzymał. W Bydgoszczy zaskakuje Wyspa Młyńska, szczególnie nocą, gdy woda odbija światła z kamienic. W Chełmnie, zwanym miastem zakochanych, można przejść się Szlakiem Zakochanych z serduszkowymi ławkami i widokiem na Wisłę.