zamknij
Szukając atrakcji, które naprawdę zapadną w pamięć dziecka, nie wystarczy tylko fajne miejsce. To ma być dzień, którego nie zapomni taki, który opowie potem z błyskiem w oku. W wielkopolskim można zabrać dzieciaka na coś więcej niż standardową salę zabaw. Tylko trzeba wiedzieć, co pasuje do jego wieku, co będzie działało przy pogodzie takiej jak w Poznaniu w październiku, i czy w środku mają kanapkę, która nie wygląda jak z automatu na dworcu.
Sensoryczne bawialnie to dla przedszkolaków złoto nie za głośno, nie za ciemno, a można się wychlapać w kulkach albo ugniatać żel w basenie dotykowym. Takie miejsca w wielkopolskim zwykle mają też wydzieloną strefę dla maluszków i dostęp do toalety bez wielkiego szukania. Ale starszaki, 8+, wciąga coś innego. Escape roomy albo krótkie warsztaty z techniki najlepiej tam, gdzie można coś skręcić śrubokrętem, a nie tylko klikać w ekran.
Trudno czasem odgarnąć, co będzie „za trudne" albo zbyt banalne dlatego warto wcześniej sprawdzić na stronie organizatora, dla jakiego przedziału wiekowego jest konkretna atrakcja. Opinie rodziców też sporo mówią. I nie trzeba od razu przepłacać trafiają się vouchery do interaktywnych muzeów, gdzie za 30 zł dzieciak samodzielnie układa tor kolejowy czy majstruje przy iluzjach optycznych.
Dobra oferta urodzinowa to taka, gdzie w pakiecie są: osobna sala, animacje, coś ekstra (np. mini VR albo trampoliny) i jedzenie, które dzieci rzeczywiście zjedzą. W wielkopolsce ceny wachają się między 400 a 1200 zł, ale już od 700 zł można ustawić imprezę z opcją deski serów spod Gostynia dla dorosłych i owocowym stołem dla dzieci. Tylko trzeba rezerwować z wyprzedzeniem przynajmniej dwa tygodnie, inaczej zostaje godzina 13:15 w środku tygodnia.
Plusem imprez typu „poza domem" jest to, że nie trzeba się martwić, czy ktoś rozleje sok na dywan. Przemyślane miejsca mają nawet stoliki dla alergików i kombinacje dań bez cukru. Nawet jak jest tłusto w niedzielę w Kaliszu, to można to poukładać tak, by nie było chaosu. Dobrze też mieć plan B, na przykład szybkie kręgle w pobliżu, jeśli pada albo robi się nagle zimno.
Przyrodnicze ścieżki edukacyjne brzmią jak plan lekcji, ale dziecku nie trzeba przecież tłumaczyć różnicy między tropem jelenia a sarny niech samo znajdzie. W parkach w rejonie wielkopolskiego, szczególnie przy jeziorach, są trasy z quizami, mapkami i tablicami dającymi „misję". Brzmi nudno? Nie, jeśli po drodze zje się szamę z budki na Wildzie i potem zbierze liście do domowego zielnika.
Wstęp najczęściej kosztuje symboliczną piątkę albo nic. Dla dzieci to nowy rodzaj przygody dźwięki lasu, błoto na bucikach i gra w „kto dostrzeże wiewiórkę". Chłodny kompocik w cieniu Placu? Dla dorosłego brzmi jak odpoczynek, dla dziecka jak piknik z misją.
Największa frajda bywa rano, przed 11:00 miejsca są mniej zatłoczone, można złapać spokojniejsze tempo. Ruch jak w sobotnie Targowisko dopiero się rozkręca. Lokalne oferty zmieniają się szybko, więc warto co tydzień rzucić okiem na proste opcje typu parki wodne z voucherami. I mała rada: pytaj o zapasowe buty i opcje jedzenia wcześniej, wtedy nikt nie skończy na lodziku od Lodziarni Kolorowa zamiast obiadu.
Co robić z dziećmi w weekend w wielkopolskim? Spróbuj Parku Dzieje w Murowanej Goślinie z pokazami konnymi i widowiskami pod chmurką. Albo Palmiarni w Poznaniu, gdzie można podglądać żółwie i papugi między liśćmi bananowca. W Lesznie działa też tunel aerodynamiczny, gdzie starsze dzieci mogą się unosić w powietrzu. Weekend bez nudy jak znalazł.
